sobota, 26 października 2013

urosnąć.



Usiadłyśmy przy stole. Dużym, prostokątnym, ustawionym pod oknem. Drzwi od balkonu były otwarte więc wiatr swobodnie wprawiał w ruch kremowe firanki. Południe dawno minęło, przed nami leżały dwa talerze z parującymi, fioletowymi od borówek pierogami. Oraz schłodzony sok jabłkowy, przygotowany aby ugasić pragnienie gdy tylko będziemy tego potrzebować. Moja rozmówczyni nieznacznie wierciła się na swoim krześle. Delikatnie podpowiedziałam, że możemy zmienić miejsce. Wygoda jest przecież bardzo istotnym czynnikiem jeśli chodzi o rozmowę. Zostałam jedynie obdarowana uśmiechem. W myślach przypomniałam sobie, że przecież to ja nalegałam na tę rozmowę.
Tęsknisz za czymś?
Tęsknie za wieloma rzeczami. Teraz nie muszę wstawać rano. I za tym nie tęsknię. Ale mniej się dzieje. Dlatego nudzi mi się częściej niż zwykle. Trochę tęsknię za szkołą. Ale tylko trochę.
Mówiłaś przecież, że nie lubisz szkoły?
Tu nie chodzi o to, że jej nie lubię. Po prostu to nie jest łatwe. W tygodniu nie mam na nic czasu. Ale lubię moje koleżanki, kolegów trochę mniej. Ale lubię się z nimi bawić. Nie lubię wypełniać ćwiczeń i czytać. Bo czuję, że wtedy wszyscy słuchają tylko mnie. A ja się mylę jak czytam na głos.
Znam cię już trochę, mogę śmiało powiedzieć, że lubisz być w centrum uwagi. Czytanie na głos w klasie sprawia, że cała uwaga skupia się na Tobie…
Ale ty wiesz, że ja nie umiem dobrze czytać. Nie chcę o tym rozmawiać. Skupmy się na moich zaletach.
A masz jakieś?
Nie będę z Tobą rozmawiała. Poprosiłaś mnie o pomoc. Dlatego powinnaś być miła.
Kupiłam ci Frugo. I obejrzałaś o dwie bajki za dużo. To wystarczające wynagrodzenie za twój cenny czas. Ale masz rację, skupmy się na twoich zaletach. Myślisz, że są one ważniejsze od wad?
Oczywiście. Jak mówimy o wadach, ci co przeczytają to wszystko będą myśleli, że jestem zła. A jeśli powiemy o tym, co wychodzi mi dobrze zobaczą, że mam talent do wielu rzeczy.
Ale musimy mówić prawdę. Każdy ma wady i zalety. Nie można się skupiać tylko na tych cechach, które ukazują nas w jasnym świetle. Posiadanie pewnych wad nie czyni cię przecież złym człowiekiem.
Ale gorszym. A wole myśleć, że jestem lepsza.
Od innych?
Od samej siebie. W sensie, że taka dobra wersja mnie.
Ale ty przecież jesteś małym, słodkim bachorkiem. Całe życie przed tobą. Teraz możesz być sobą. A ja chcę wiedzieć, dlaczego lubisz się tak wściekać, a potem śmiać. Nie wściekasz się naprawdę chyba.
Wściekam. Drażnicie mnie. Śmiejecie się ze mnie, a potem dziwicie się, że jestem zła.
Ale ty fuczysz kiedy nie dostajesz tego, co chcesz. O to mi chodzi.
Ty też się złościsz jak nie możesz mieć tego, co chcesz.
Nie rozmawiamy o mnie, ale o tobie. Masz prawie wszystko. A obrażasz się jak pociągnę cię za kucyk. Wiesz, że ja robię to specjalnie, prawda?
Wiem. I nie lubię tego. Ale za to lubię z Toba rozmawiać. Ale tylko czasem.
Dlaczego tylko czasem?
No bo nie zawsze. Lubię sama posiedzieć. Pomarzyć. Nie jakieś głupie zadania rozwiązywać. Dlatego cieszę się, że są wakacje.
Wakacje się kiedyś skończą i wrócisz do szkoły.
Tak, ale teraz są.
A jeśli marzysz, to o czym?
O mojej przyszłości. O byciu kwiaciarką. Będę układała ogromne bukiety. I będą miały przedziwne nazwy. I ja ci o tym jeszcze nie mówiłam, ale mogę powiedzieć. Ja mam taką skarbonkę. I zbieram pieniążki.
A zdradzisz mi na co zbierasz te pieniążki?
Na dom zbieram.
Taki prawdziwy? Z dachem, schodami, oknami i ogrodem?
Tak, taki duży dom. W końcu będzie musiał zmieścić moją rodzinę.
A dlaczego zbierasz te pieniądze już teraz? Nie byłoby łatwiej gdybyś wydała je na cukierki?
Zbieram je teraz, bo potem będzie mi łatwiej. Zaczynam wcześniej bo jak dorosnę, to nie będę musiała się tym martwić. Będę miała czas dla mojej rodziny. I dla bukietów.
A myślisz, że najdziesz w tym domu miejsce dla mnie?
Znajdę dla nas wszystkich. Będziemy jeść sałatki owocowe codziennie.
A jeśli będziemy mieć dość sałatek owocowych?
To mój mąż coś ugotuje. Ja umyję naczynia.
Czyli według ciebie, lepiej wcześniej zacząć myśleć o przyszłości?
Oszczędność czasu.
Czyli czas jest ważny?
Najważniejszy. Starzejemy się. A ja nie mam zamiaru być stara i bez domu. Wole być młodsza i mieć dom, i bukiety.
Chciałbyś już być dorosła?
Nie wiem, bo nie byłam. Jak będę to ci powiem. Ale możesz mi opowiedzieć jak to jest.
Trudno. Masz mało czasu, dużo rzeczy do zrobienia. Poznajesz nowych ludzi. Planujesz przyszłość…
Ja już mam swoją zaplanowaną. A teraz wybaczysz bo chcę dokładkę tych pierogów. Mam nadzieje, że przepis nie jest trudny to może powiem mamie, żeby mi takie zrobiła.
Czyli już kończysz naszą rozmowę?
Jeśli będę miała ochotę, to może zgodzę się na dalszy ciąg. Ale dopiero po dokładce.

Pierogi były pyszne. Polane śmietanką i posypane cukrem. Sprawiły, że faktycznie zaczęłam zastanawiać się nad tym czasem i przyszłością. Nad ważnością zalet nad wadami. I marzeniami. Możemy ledwo wkraczać w życie, ale plan na przyszłość to nie jest zła rzecz. Pomaga zdefiniować marzenia. Ale czy to nie piękne, móc błądzić myślami wokół planów? Ugryzłam kolejnego pieroga z postanowieniem znalezienia starej skarbonki. Albo chociaż pudełka. I gromadzenia kilku grosików. Nawet tylko dla uspokojenia sumienia.

piątek, 4 października 2013

ponieważ dużo się zmieniło.


Wyciągając dłonie daleko przed siebie natrafiła na zimny metal. Wreszcie. Zacisnęła zaróżowione od mrozu dłonie i chwyciła się mocno barierki. Ulica była ruchliwa. Dużo samochodów, wiele zagubionych dusz. Nie od razu otworzyła oczy. Wsłuchiwała się w dźwięki tłumu, krzyki klaksonów i śmiechy przechodniów. Wiatr był zimny, chłód docierał wręcz do kości. Boleśnie przypominał o rzeczywistości. Oblizując spierzchnięte usta, wzięła głęboki wdech. Nawet to nie przyniosło ulgi. Miała wrażenie, że wręcz odebrało jej to resztki powietrza, które gdzieś skulone na dnie płuc, czekały na odpowiedni moment aby wydostać się na zewnątrz. Nie czuła nic, jednocześnie będąc nadwrażliwą na wszelakie sposobności.
Cztery minuty i dwadzieścia siedem sekund. Chwila, może kilka minęły zanim powoli otworzyła powieki. Smugi światła przebijające się przez skłębione chmury skutecznie ją oślepiły. Oczywiście na moment, kilka mrugnięć.
Ostatecznie nic takiego się nie wydarzyło, nowy pierwiastek nie został odkryty, nie wynaleziono lekarstwa na raka, a tramwaj przejeżdżający obok niej nie zatrzymał się inaczej niż zwykle. Te same barwy, odcienie. może tylko trochę zniekształcone przez inna porę roku.
Uściślając zupełnie taką samą jak wtedy. Tylko, że teraz coś się zmieniło. I wykiełkowało do rozmiarów globalnej katastrofy. Oczywiście tylko w jej głowie. Przecież splątanym myślom nie da się pomóc. Przynajmniej tak jej się wydawało. 
Ciężko jest przestać kochać bo jeszcze ciężej jest nauczyć się tej trudnej sztuki. To tak jak z cukierkiem za dobre zachowanie. Kiedy się dorasta, cukierek staje się mały, bardziej docenia się przebytą drogę.
Tylko, że to przychodzi z czasem. 

Jeszcze raz zamknęła oczy. Przywołała sobie w myślach kolor jego oczu, ciepło ciała, smak ust. 
Pustka nie zniknęła, tylko jeszcze bardziej brakowało powietrza.
Nie chciała zaczynać od początku, nie chciała uczyć się oddychać i ufać.
W tamtej chwili to za bardzo bolało. Ponieważ wszystko się zmieniło musiała dostosować się i do tamtej sytuacji. Zasymilować ze środowiskiem wewnętrznym, rozpocząć żmudny proces symbiozy. Wypracować system, uruchomić nerwy.

Z tego co pamiętam, dziewczyna z zaczerwienionym nosem odeszła gdzieś, chyba niedaleko. Na tyle blisko, że była na wyciągnięcie zimnych palców, na tyle daleko, że umykała przed spojrzeniem.
Dobrze jest mięć kogoś obok.
Dobrze jest, jeśli jest się kochanym.
Tylko, że czasem nie jest to takie łatwe do zrealizowania.
Ale przecież takie jest życie, prawda?